Lęk
przed tym, co powiedzą ludzie, zastawia sidła na człowieka”.
![]() |
Źródło: Internet |
W
połowie XIX wieku doszło do burzliwej dyskusji pomiędzy chemikiem
Ludwikiem Pasteurem i lekarzem Beschampem. Chemik badał fermentację
wina i odkrył bakterie. W związku z łatwym i szybkim pieniądzem
dla przemysłu rozpoczęła się era pasteryzacji.
Stosuje
się ją wszędzie, czy trzeba, czy też nie. Pozwala bowiem podnieść
cenę produktu. A jak wiesz Szanowny Czytelniku, każdy produkt jest
obłożony vatem, czyli łapówką dla urzędnika. Zauważ, że
nie zdarza się coś takiego, jak obniżka vatu. Zawsze jest
podwyżka, niewielka, ale dożywotnia.
Beschamp
twierdził:
„Bakteria
niczym, środowisko wszystkim”.
Ale Beschamp jako lekarz chciał leczyć, a nie oszukiwać ludzi.
Wprowadzenie jego teorii do praktyki zmniejszyłoby liczbę chorych.
Do tego przemysł nie mógł dopuścić.
Współczesne
badania w pełni potwierdzają teorie Beschampa.
Niestety,
w tzw. polskiej medycynie nadal obowiązuje schemat
XIX-wieczny: choroba – bakteria/wirus – antybiotyk. O tym
świadczy liczba przedmiotów na studiach medycznych poświęcona
temu zagadnieniu.
Obecny
lekarz nie
ma większego
pojęcia o żywieniu, żywności, a w szczególności o technologii
żywności. Trudno mu więc w ogóle podejmować decyzje związane na
przykład z przewlekłym
zatruciem
pokarmowym. W Polsce nawet nie ma laboratoriów, do których można
by skierować pacjenta z podejrzeniem zatrucia ołowiem, fluorem, czy
pestycydami.
Lekarz
nie wie, co się kryje pod tym, co obecnie sprzedawane jest jako
mleko, margaryna, czy ser, nie wspominając o kiełbasach.
Praktycznie,
zgodnie z definicją, w Polsce w ogóle już od ponad 20 lat nie
sprzedaje się w sklepach mleka. Mleko według definicji to produkt
od krowy, nieprzekraczający temperatury 41C. Proszę mi taki
pokazać! A obecni pediatrzy co chwilę wypisują bzdury w
rodzaju „uczulenie na mleko”. A gdzie niby ten dzieciak
miał możliwość spotkać się z mlekiem?
Kupowanie
czegokolwiek w postaci rozmaitej maści gotowców spożywczych równa
się grze w rosyjską ruletkę. Może zdążę dojść do toalety,
ale długotrwałe skutki jedzenia tak przygotowanego posiłku na
pewno skończą się utratą zdrowia.
Najlepiej
pokazują to filmy na przykład o panu, który przez rok żywił się
w Mc Donaldzie.
W
Polsce sytuacja jest dodatkowo utrudniana, ponieważ tzw. instytuty
żywienia i dietetycy są szkoleni na politechnikach i tak naprawdę
nigdy nie mieli do czynienia z chorym człowiekiem.
Najlepszym
dowodem, potwierdzającym ten fakt, są wypowiedzi tych dietetyków w
programach telewizyjnych typu: „Należy
jeść warzywa, masło, czy sery”
albo „jest
uczulony na mleko”.
Proste
pytanie: a w jakim to sklepie spożywczym można kupić mleko? A
jakie jest stężenie pestycydów w warzywach? Brak
odpowiedzi.
Przypominam,
według definicji, mleko
to produkt od krowy, nieprzekraczający
temperatury 41C.
Wszystko inne jest już produktem mlekopodobnym. Nawet nie znamy
składu związków, powstających po podgrzaniu mleka do temperatury
70 stopni C, czy 140 stopni C. A w prawdziwym mleku znajduje się
ponad 200 związków enzymatycznych, witamin, czy hormonów.
Nie
znam ani jednego raportu San-epidu, opublikowanego po kontroli
zgodności, chociażby z normami żywności w dużych jadłodalniach
typu Mac Donald. Dlaczego? Przecież w dobie internetu każdy
raport powinien być opublikowany na stronie internetowej
San-epidu, który taką kontrolę przeprowadził.
A
tutaj cisza zupełna. Tak jak gdyby San-epid w ogóle nie istniał.
Od 1992 roku, tj. od chwili zmiany nazwy na Narodowy Instytut Zdrowia
Publicznego, instytucja ta zajmuje się tylko reklamą i dystrybucją
szczepionek,
wykorzystując cały
aparat represji,
zarówno w stosunku do lekarzy, jak i rodziców.
Kilka
słów przypomnienia. Bardzo ogólnie mówiąc, to my tak naprawdę
nie jemy. Można porównać naszą czynność jedzenia do wrzucania
drewna do kominka. Dopiero jak znajdujące się w naszym przewodzie
pokarmowym bakterie, a jest ich tam około 1.5 kg, przetrawią ten
pokarm i wydalą, to co wydalą jest transportowane po naszym
organizmie, najpierw do wątroby.
Podkreślam,
wspólny genom bakterii, czyli liczba zakodowanych informacji,
znajdujących się w naszym przewodzie pokarmowym, jest 150 razy
większy, aniżeli genom człowieka.
Czyli
w naszym przewodzie pokarmowym musimy mieć tzw. dobre bakterie w
ilości co najmniej 95 – 97%. Przy takich proporcjach, nawet jeżeli
dostaną się „złe” bakterie, to giną same. Jest to podobna
sytuacja do uprawy grządki. Jeżeli coś posadzimy, a nie
pielęgnujemy, to po tygodniu chwasty zarosną cała grządkę.
Więc
widzisz, że najważniejszy jest stan naszych bakterii.
Od
ponad 70 lat rolnicy, szczególnie w okresie sowietyzacji, byli
naciskani na sypanie nawozów sztucznych.
Problem
z tzw. nawozami sztucznymi jest jednym z podstawowych w rolnictwie.
Jak to się stało, że mądrzy profesorowie uznali, że 3
pierwiastki N-P-K, czasami czwarty Mg, zastąpią 100
pierwiastków z gnojowicy? Nie wiem i nawet nie usiłuję
dochodzić. Wiadomo, że do prawidłowego wzrostu organizmu potrzebne
są niemal te wszystkie pierwiastki, a nie tylko te 3, czy 4.
Oczywiście, że z tak otrzymanego ubogiego ziarna po sztucznych
nawozach nie można otrzymać pełnowartościowej mąki.
Oczywistym
jest fakt, że nie sposób zapamiętać
tych wszystkich związków chemicznych, które dodają w produkcji
żywności. Poniżej przedstawię kilka tych najgorszych, mogących
powodować największe szkody w naszym organizmie.
1.
Sztuczne słodziki.
W
sprzedaży znajdują się pod rożnymi nazwami i składem chemicznym.
Jest to aspartam, sacharyna, spelnda alias sukraloz, acesulfam potasu
i wiele innych. Ich jedyną zaletą jest taniość, a więc
zwiększają zysk producenta.
Sztuczne
słodziki podnoszą w znacznym stopniu ryzyko cukrzycy.
Na podstawie badań można wręcz stwierdzić, że w cukrzycy typu 2
zaprzestanie spożywania wszelkiego rodzaju batoników, ciasteczek,
czy innych produktów sztucznie słodzonych doprowadza do jej
wyleczenia.
Sztuczne
słodziki powodują niszczenie tzw. dobrych bakterii w twoim
przewodzie pokarmowym aż o 50%. Splenda zmienia funkcję glukozy i
fruktozy, powoduje wzrost masy ciała, spadek odporności,
cukrzycę typu 2.
To
nie wszystko. Po podgrzaniu splenda uwalnia chloropropanois,
który jest tej samej klasy, co rakotwórcze dioksyny. A
wiadomo, że soki, dżemy, konfitury się gotuje.
Oczywiście
przemysł spożywczy nie musi przeprowadzać badań toksyczności
swoich produktów. Nie wspominając, że przemysł spożywczy nie
jest polski i stosuje zasadę Kalego w modyfikacji.
2.
Tłuszcze trans.
Tłuszcze
trans wprowadzono w 1911 roku. W organizmie człowieka powodują
stany zapalne, które mogą być wyznacznikiem chorób
przewlekłych.
Tłuszcze
trans uszkadzają podstawę błon komórkowych. Może to
torować drogę do powstania raka, cukrzycy, czy chorób układu
krążenia. Tłuszcze trans radykalnie zwiększają ryzyko udarów
mózgu.
Uwodornione
oleje roślinne znajdują się w większości przetworzonej
żywności, w krakersach, chipsach, smażonej żywności itd. Nawet
obecne sery tzw. żółte, to jest uwodorniony olej. Sam się
przekonaj, czy to ser tylżycki, czy gouda, mają ten sam smak.
Przemysł spożywczy na masową skalę wykorzystuje oleje roślinne,
ponieważ są znacznie tańsze. O ile porównamy spożycie sprzed 100
laty, kiedy to spożywano głównie oliwy z oliwek, to obecnie ilość
przetworzonych olei wzrosła 100 000 razy.
Generalnie
oleje roślinne mogą zawierać cykliczne aldehydy, które to związki
są wysoce zapalne i mogą się przyczyniać do chorób serca, a
nawet choroby Alzheimera.
Ponadto
oleje sojowy, rzepakowy, czy kukurydziany, są produkowane z roślin
genetycznie modyfikowanych. A wiec tak naprawdę nie wiemy, co to
jest. Nie ma żadnych prac naukowych, przedstawiających długotrwale
spożywanie takich produktów.
3.
Sztuczne aromaty.
Niestety,
nie masz zielonego pojęcia Szanowny Czytelniku, co się pod tym
pojęciem kryje. Jest to bowiem komponent dużej ilości związków
chemicznych. Taki na przykład smak truskawkowy, to około 50
związków chemicznych. Nie znasz ani jakości, ani ilości
poszczególnych związków.
Inne
związki, choćby te aromatyzujące masło, mogą przyczynić się do
powstania płytek
beta amyloidu,
czyli przyspieszyć powstawanie Alzheimera.
Tak
więc nie możesz nawet teoretycznie ustalić konsekwencji
biologicznych dla zdrowia, szczególnie małych dzieci.
4.
Glutaminian sodu, zwany MSG.
MSG
zwany jest także wzmacniaczem smaku. Praktycznie dodawany jest do
wszystkich przetworzonych produktów żywnościowych, nieważne czy
zamrożonych, czy w słoikach.
Najczęściej
nie występuje pod własną nazwą, tylko jako kwas glutaminowy,
hydrolizowane białko, ekstrakt drożdżowy, i dziesiątki innych.
MSG
związany jest z występowaniem takich chorób, jak otyłość
patologiczna, czyli można prawie nic nie jeść, a tyć,
uszkodzenia oczu, bóle głowy, zmęczenie, dezorientacje,
depresje, szybkie bicie serca, czyli kołatanie, drętwienie,
czy mrowienie.
Oczywiście,
wybij sobie z głowy możliwość przeprowadzenia analizy
laboratoryjnej na potwierdzeni istoty twojej choroby.
5.
Sztuczne barwniki.
Każdego
roku w USA używa się 7,5 miliona kilogramów tych związków. Coraz
liczniejsze pojawiają się głosy, że dzieci posiadają o wiele
niższy próg tolerancji na te związki, aniżeli pierwotnie
zakładano. A to przecież głównie produkty dziecięce się
zabarwia.
Obecnie
udowodniono, że 9 najczęściej stosowanych barwników ma związek z
pogorszeniem stanu zdrowia. I tak na przykład BARWNIK CZERWONY
przyspiesza wzrost guzów układu odpornościowego, a także
powoduje nadpobudliwość u dzieci. NIEBIESKI BARWNIK stosowany w
cukierkach, napojach, związany jest z występowaniem guzów
mózgu. BARWNIK ŻÓŁTY
stosowany w pieczywie, cukierkach, ciastkach, płatkach, powoduje
zmiany behawioralne u dzieci.
6.
Środki konserwujące.
Jest
to typowe pomieszanie pojęć. Tzw. środki konserwujące to związki
bakterio/grzybobójcze.
Dodawane
do żywności pozwalają na dłuższe jej przechowywanie. Problem
polega na tym, że Twoje bakterie są odpowiedzialne za zdrowie.
Czyli jedząc takie środki, sam popełniasz harakiri, niszcząc
swoje dobre bakterie. Złe bakterie mają więc wolne pole do
rozmnażania. I tak, najczęściej stosuje się takie związki, jak
butylohydroksyanizol BHA i BHT. Są one dodawane do gum do żucia,
płatków śniadaniowych, chleba, krakersów, chipsów, mieszanek
orzechowych itd. Udowodniono, że powodują problemy neurologiczne,
hormonalne, zaburzenia metaboliczne z w/w powodu.
Hydrochinion
tertbutyl
–
TBHQ jest związkiem podawanym do makaronów, krakersów, słodyczy,
pizzy kupowanej w supermarketach, napojów i soków itd. W zależności
od dawki, może powodować nudności,
wymioty, szum w uszach, uczucie duszenia, uszkodzenie
wątroby.
Jest tak toksyczny, że już 5 gramów może Ciebie zabić.
Benzoesan
sodu jest dodawany do napojów, soków owocowych, sosów do
sałatek, marynat itd. Powoduje astmę, marskość wątroby, chorobę
Parkinsona, nadaktywność.
Azotyn
i azotan sodu są dodawane do wędlin, ryb wędzonych,
hot-dogów. Może powodować uszkodzenia jelita grubego, żołądka,
raka trzustki.
Azodikarbonoamid
znajduje się w hurtowo sprzedawanym cieście, odżywkach. Powoduje
raka, astmę, alergię.
Problem
wyłania się w przypadku zadania prostego pytania: a dlaczego te
wszelkiej maści towarzystwa naukowe i medyczne nie reagują.
I od razu masz odpowiedź.
Ile
dostaje od firm spożywczych, czy farmakologicznych, Polskie
Towarzystwo Pediatryczne, tego nie wiem. Ale Amerykańskie
Towarzystwo Pediatryczne – AAP otrzymało tylko w jednym roku
433 000 dolarów od firmy Merck, za zatwierdzenie szczepionki HPV dla
dzieci. Dało to firmie Merck 1,5 miliarda zysku.
AAP
kolejne 342 000 dolarów otrzymała od firmy Wyeth, za
zaakceptowanie szczepionki przeciw pneumokokom dla dzieci.
Zysk firmy wynosi rocznie 2 miliardy.
Źródło:
dr Jerzy Jaśkowski, polishclub.org
Jeśli artykuł zainteresował Ciebie, proszę udostępnij go i podziel się nim ze znajomymi!
Jeśli artykuł zainteresował Ciebie, proszę udostępnij go i podziel się nim ze znajomymi!
I co mam teraz zjeść, ugotuje sobie kaszy i wbije ze dwa jajka, chodź wątpię żeby były z wolnego wybiegu, wszędzie chemia....
OdpowiedzUsuńZ przeczytanego artykulu o dodatkach do zywnosci ,nasuwa sie pytanie kto daje przyzwolenie .Zmiana systemu politycznego i przejecie zakladow przetworstwa przez obcy kapital doprowadzilo do braku kontroli, trzeba nadmienic ze tego typu praktyka na zachodzie to normalnosc jest to swiadome trucie ludzi.na efekty trzeba poczekac .Pogon za pieniadzem nie zna granic dlaczego dodawac naturalne dodatki trzeba oszczedzac dla wiekszego zysku z ludzmi nikt sie nie liczy
OdpowiedzUsuń