Dlaczego wciąż stosuje się chemioterapię, skoro wykazano jej skuteczność na poziomie zaledwie dwóch procent?
Do tego jest wysoce toksyczna, szalenie droga i ma fatalne skutki uboczne. Leki nowotworowe powodują rozwój raka — wywiad z dr ALEKSANDRĄ NIEDZWIECKI z Instytutu Medycyny Komórkowej w Kalifornii o firmach farmaceutycznych, chemioterapii, dyskredytowaniu naturalnych leków i drenażu budżetów.
Aleksandra
Niedzwiecki jest doktorem biochemii. Współpracowała z dwoma
laureatami Nagrody Nobla — prof. Geraldem Edelmanem i dr. Linusem
Paulingiem. W Instytucie Linusa Paulinga objęła kierownictwo badań
nad chorobami serca. Wspólnie z dr. Matthiasem Rathem rozpoczęła
tam badania nad rolą substancji odżywczych w chorobach serca i
układu krążenia. Obecnie jest przewodniczącą zarządu i
dyrektorem badań Instytutu Medycyny Komórkowej Dr. Ratha w
Kalifornii, wiceprezydentem Fundacji Zdrowia Dr. Ratha i prezesem Dr
Rath Humanities Foundation. Opublikowała ponad 90 naukowych prac
badawczych w renomowanych międzynarodowych czasopismach naukowych,
jest współautorką rozdziałów książek naukowych i
popularnonaukowych. Dr Niedzwiecki jest członkiem American College
of Nutrition, zasiada w naukowym zarządzie wydawniczym
„International Journal of Oncology”, jest współredaktorką
magazynu „Cellular Health Communications” i innych, jak i
członkiem wielu organizacji zawodowych: American Heart Association,
American Medical Women’s Association, Council on Arteriosclerosis,
American Academy for the Advancement of Science.
„ZNAKI
CZASU”: Zespół naukowców pod kierunkiem Pani i doktora Matthiasa
Ratha dokonał rewolucyjnego odkrycia – poznaliście mechanizmy
przerzutów raka i umiecie je kontrolować. Opracowaliście naturalny
preparat hamujący metastazę. A to znaczy, że rak został pokonany
i pacjent może żyć. To godne nobla, tymczasem ani nobla, ani nawet
rozgłosu w mediach. Dlaczego?
ALEKSANDRA
NIEDZWIECKI:
Szczególna waga naszych badań w dziedzinie raka polega na tym, że
skoncentrowaliśmy
się na badaniach metastazy – czyli procesu, który jest
najniebezpieczniejszym stadium raka.
Co więcej, nasze
badania nad kontrolą raka ukierunkowane są na biologiczną
regulację tego procesu przy pomocy naturalnych substancji. Kierunek
ten okazał się właściwy i opracowaliśmy specyficzny zestaw
naturalnych składników odżywczych, który jest skuteczny
w kontroli głównych mechanizmów
raka. To, że rozpad tkanki otaczającej komórki raka jest niezbędny
do migracji komórek i inwazji do innych organów, było znane już
wcześniej. Myśmy wykazali, że specyficzny zestaw mikroelementów
pozwala kontrolować ten proces w sposób naturalny. Nie ma obecnie
żadnej metody wykazującej tak skuteczne kompleksowe działanie.
Chyba
nie jest to zaskoczenie, że prasa milczy. Gdyby podobne rezultaty
mogły być osiągnięte przy pomocy leku farmaceutycznego, to
sytuacja byłaby inna. Substancji naturalnych nie można opatentować
i nie gwarantują one tak ogromnych zysków jak leki. A poza tym –
czy
firmy farmaceutyczne są rzeczywiście zainteresowane wyleczeniem
raka?
Zarabiają krocie na lekach chemioterapeutycznych i innych, które
pacjenci muszą brać, by walczyć z dewastującym wpływem
chemioterapii na organizm. Jest to zastanawiające, że chociaż
metastaza jest odpowiedzialna za śmierć 9 na 10 pacjentów chorych
na raka, to zainteresowanie badaniami metastazy jest znikome. Tylko
pięć procent funduszy badawczych w raku jest dedykowane badaniom
metastazy.
Jeśli
chodzi o Nagrodę Nobla, to bardzo się ona zdewaluowała. Poza tym
największą nagrodą dla każdego naukowca jest to, że wyniki badań
przynoszą korzyść ludziom.
Medycyna
naturalna, szczególnie terapie raka, bywa kojarzona z szarlatanerią.
Lekarze uważają ją za nieskuteczną i przestrzegają pacjentów. W
USA nawet zabronione są naturalne terapie raka. Dlaczego tak się
dzieje?
– Jest
to wynik wpływu ogromnego i potężnego lobby farmaceutycznego,
które kontroluje medycynę, polityków, media i świat finansowy.
Szkoły medyczne kształcą lekarzy w dziedzinie farmakologii, a nie
roli żywienia. Młodzi lekarze nie mają dostatecznej wiedzy o tym,
jak ważne są mikroelementy dla zdrowia. Poza tym poddani są
presji, by nie odbiegać od ustalonych standardów. Spotkałam się
ostatnio w USA z taką oto opinią lekarza zapytanego, czy
mikroelementy są pomocne jako dodatkowa terapia w raku: „Nie wiem
i ten temat mnie zupełnie nie interesuje”. Niestety, nie jest to
odosobniona opinia. Może też przynosi psychiczny komfort, gdyż
wiedząc, jak bardzo są pomocne naturalne metody, trudno byłoby
rekomendować leki, szczególnie te, których działanie jest
kwestionowane.
Należy
również przyznać, że w dziedzinie medycyny naturalnej pojawiają
się też osoby nieodpowiedzialne, promujące metody niepoparte
naukowo. Jednak wraz z rozwojem tej dziedziny zostaną one wyparte
przez naukowo udowodnione, skuteczne sposoby utrzymania zdrowia i
walki z chorobami, bazujące na naturalnych, bezpiecznych i
skutecznych związkach naturalnych.
Jakie
są naukowe dowody skuteczności naturalnego podejścia do raka?
– Jest
ich wiele. Nasza grupa naukowców opublikowała na ten temat ponad 70
prac naukowych, wskazujących, że naturalny zestaw mikroelementów
jest skuteczny w kontroli głównych mechanizmów działania raka w
ponad 40 różnych rodzajach komórek raka. Publikacje te są
dostępne w PubMed – głównym źródle informacji medycznej i
naukowej. Wiedza ta jest akceptowana w kręgach naukowych, jako że
jesteśmy zapraszani przez redaktorów różnych książek naukowych,
by publikować nasze osiągnięcia jako rozdziały w ich książkach.
Dlaczego
ten naturalny kierunek nie jest promowany? 20 lat temu dr Rath
pokazał światu, jak pokonać choroby serca i układu krążenia,
włącznie z cofaniem zmian chorobowych — i to naturalnie! Nikt nie
zakwestionował jego badań, a jednak świat medyczny nie wdrożył
tych odkryć. W leczeniu nowotworów też macie naukowe dowody i też
cisza…
– Dr
Rath jasno przedstawił to w wielu swoich wypowiedziach i szeroko na
łamach Fundacji
Zdrowia
Dr. Ratha–
jest to biznes z chorób. Naukowo udokumentowane naturalne podejście
do zdrowia – skuteczne, lecz niemożliwe do opatentowania –
zagraża podstawom ekonomicznym tego biznesu. Nawet firmy
farmaceutyczne akceptują wartość substancji naturalnych w
zwalczaniu raka – obecnie jest prowadzonych ponad 100 badań
klinicznych ze związkami naturalnymi w różnych aspektach tej
choroby („Journal of Clinical Oncology” 2009, tom 27, s.
2712-2725). Oczywiście pomyślne rezultaty będą stosowane w sposób
korzystny dla biznesu, czyli – chemiczna modyfikacja aktywnych
składników, by je opatentować i mieć wyłączność ich sprzedaży
za wysoką cenę. Jednoczesne prawne zabranianie dostępu do tych
samych naturalnych związków to biznes z chorób.
Czy
medycyna rzeczywiście leczy raka? Czy jest jakiś postęp?
– Niestety
nie jest on realny, a właściwie postęp jest głównie w promowaniu
i triumfalnym ogłaszaniu, że mamy nowy lek, który jest skuteczny w
raku. Jednak potem zapada cisza, gdyż po jego wprowadzeniu okazuje
się, że skuteczność jest niższa od oczekiwanej lub też żadna.
Ale reklama pozwala ściągać nowe fundusze na dalsze badania, które
idą w zasadzie w jednym kierunku: niszczenia komórek raka bronią
chemiczną. Czas, by zaakceptować fakt, że rak pozostaje w dalszym
ciągu drugą przyczyną śmierci i diagnoza raka stale rośnie. Nie
można spodziewać się innych rezultatów, robiąc wciąż to samo.
Jeśli chodzi o stosowanie chemioterapii jako udowodnionej i
skutecznej metody leczenia, to statystyki mówią inaczej. Przegląd
skuteczności chemioterapii w 22 rodzajach raka wykazał, że
zwiększa ona szanse na pięcioletnie przeżycie tylko o 2,1 procent
i w wielu rodzajach raka nie ma żadnej korzyści. Badanie to
opublikowane zostało w „Clinical Oncology” 2004, tom 16, s.
549-560. Niestety ta informacja nie trafia do pacjentów, a raczej
poddawani są oni presji psychicznej, by tę metodę zaakceptować.
Niewiele osób z diagnozą tej choroby ma siłę i wiedzę, by się
temu przeciwstawić.
Jak
medycyna tworzy statystyki uleczalności nowotworów?
– Wyleczenie
zastąpiono „przeżyciem pięciu lat”. Średnio tylko około 60%
pacjentów przeżywa pięć lat od diagnozy raka. W raku żołądka
jest to 25%, płuc – 17%, trzustki – 5%.
Sumy
wydawane na badania nad lekami rosną i statystyki nowotworów też.
W Polsce w ciągu 15-20 najbliższych lat przewidywany jest wzrost o
40%, na świecie – według raportu „Lancet Oncology” – aż o
70%. Dwukrotny noblista Linus Pauling, z którym zresztą Pani
współpracowała, powiedział, że większość badań nad rakiem to
wielkie oszustwo…?
– Tak,
i sam tego doświadczył, kiedy jego
protokół badań klinicznych z witaminą C został zmodyfikowany i
statystyczne wyniki zmanipulowane, by wykazać nieskuteczność tej
metody. Trudno jest również wprowadzać zmiany metod
leczenia, jeśli badania kliniczne z substancjami naturalnymi mogą
być przeprowadzane na pacjentach w terminalnym stadium raka, gdy już
wszystkie metody konwencjonalne zawiodły.
Jest
coraz więcej leków onkologicznych na rynku, ale leczenie wcale nie
stało się skuteczniejsze. Jaki jest mechanizm dopuszczania ich na
rynek?
– Dopuszcza
się leki, które wykazują minimalne skutki pozytywne w badaniach
klinicznych na wyselekcjonowanej grupie pacjentów — gdy w
badaniach klinicznych powodują zmniejszenie guza nawet o 30%, tylko
przez 28 dni i tylko u połowy pacjentów. Jednak każdy pacjent
myśli: o, to jest lek, który był testowany i jest skuteczny.
Dlaczego
wciąż stosuje się chemioterapię skoro wykazano jej skuteczność
na poziomie zaledwie dwóch procent? Do tego jest wysoce toksyczna,
szalenie droga i ma fatalne skutki uboczne.
– Przynosi
ogromny profit, a do tego generuje nowe choroby (działania uboczne
leków), które potrzebują nowych leków. Jest to spirala zysku —
leki przepisywane na leczenie jednej choroby generują nowe, które
zwiększają zapotrzebowanie na nowe leki i procedury medyczne.
Toksyczność chemioterapii uruchamia całą gamę chorób ubocznych,
które leczone są wieloma środkami farmaceutycznymi i intensywnymi
terapiami. Mówię o środkach przeciwbólowych łącznie z morfiną,
sterydach i innych lekach przeciwzapalnych, antybiotykach,
antydepresantach, transfuzjach krwi itd. Chemioterapia
też generuje zmiany nowotworowe w komórkach, powodując rozwój
nowych rodzajów raka.
Co
naprawdę trafia do krwi pacjenta poddanego chemioterapii?
– Najbardziej
toksyczne związki chemiczne znane człowiekowi. Pierwszy specyfik
stosowany w chemioterapii był pochodną gazu musztardowego, związku
używanego podczas I wojny światowej jako broń chemiczna! Ciekłe
pochodne tego śmiercionośnego gazu są do dzisiaj stosowane w
leczeniu pacjentów chorych na raka: mechloroetamina, cyklofosfamid,
chlorambucyl, ifosfamid. Istnieje także kilka innych grup wysoce
toksycznych substancji aplikowanych pacjentom. Wspólnym mianownikiem
wszystkich tych związków jest to, że powodują one uszkodzenia
DNA, w cząsteczkach dziedziczenia w jądrze komórkowym, oraz
wpływają na inne podstawowe procesy biologiczne zachodzące w
komórkach naszego ciała. W chemioterapii niszczone są wszystkie
komórki w ciele pacjenta, też te zdrowe, stąd podejście to
przypomina stosowanie broni masowego rażenia. Nawet pracownikom
służby zdrowia mającym kontakt z lekami stosowanymi w
chemioterapii przypomina się w zasadach BHP o ryzyku uszkodzenia
DNA, wad wrodzonych u dzieci, rozwoju nowych nowotworów, uszkodzenia
organów. Osoby te muszą nosić specjalne rękawice, okulary i
fartuchy ochronne. Wyjątkowo narażeni na utratę zdrowia są
członkowie rodziny pacjenta, opiekunowie i wszyscy, którzy mają z
nim kontakt.
Dlaczego
pacjenci dobrowolnie poddają się tak toksycznym procedurom i nie
szukają innych rozwiązań? Z powodu niewiedzy? Z wiary w medycynę
lekową?
– To
wojna psychologiczna. Pacjent, który kojarzy diagnozę raka z
najgorszym — ze śmiercią, automatycznie popada w stan strachu i
rozpaczy. To z kolei sprawia, że staje się podatny na każdego
rodzaju terapię — nawet gdy samo leczenie jest potencjalnie
śmiertelne — o ile tylko oddali ona, choćby na krótki czas,
perspektywę śmierci. Dopóki rak będzie traktowany jak wyrok
śmierci, biznes inwestycyjny chemioterapii będzie kwitł. Jeszcze
bardziej ponury jest fakt, że chemioterapia nie jest w stanie
przedłużyć życia pacjentów cierpiących na pewne rodzaje
nowotworów, np. raka prostaty, skóry (czerniaka), pęcherza
moczowego, nerek, trzustki.
Są
chyba granice absurdu. Leki na nowotwory powodują nowotwory. Ba,
według amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia ponad 40%
wszystkich preparatów farmaceutycznych jest potencjalnie
rakotwórczych!
– Z
raportów wynika, że 87% leków nowotworowych może powodować
rozwój raka, rakotwórcze
skutki uboczne może mieć 50% antybiotyków, składniki potencjalnie
rakotwórcze zawiera 60% leków przepisywanych pacjentom chorym na
depresję i cierpiącym na zaburzenia mentalne, prawie wszystkie
immunosupresanty wspomagają rozwój raka. Wiele innych leków, jak
te stosowane przy alergiach, jest zaliczanych do rakotwórczych.
Źródłem tej patologii jest syntetyczne pochodzenie składników
tworzonych drogą chemiczną, a nie ekstrahowanych z naturalnych
substancji. Ludzki organizm nie rozpoznaje ich i nie potrafi ich
skutecznie neutralizować i eliminować. Większość tych leków
uszkadza DNA komórek, tym samym zapoczątkowując procesy
nowotworowe.
Parę
lat po wprowadzeniu leków na obniżenie cholesterolu — statyn —
ukazała się publikacja w „Journalof the American Medical
Association” z 2006 roku wskazująca, że wszystkie leki z tej
grupy są rakotwórcze. Badania te były prowadzone na zwierzętach.
Badania sponsorowane przez ich producentów starały się to
zdementować. Ostatnio nawet zaczyna się promować statyny do
prewencji raka, pomimo wielu badań klinicznych przeczących temu.
Czy
leki estrogenowe to też przykład „synergii marketingowej”?
– Leki
estrogenowe oferowane są milionom młodych kobiet w formie
hormonalnych środków antykoncepcyjnych, a kobietom dojrzałym — w
formie hormonalnej terapii zastępczej jako zapobiegającej
osteoporozie i objawom menopauzy. Od 1941 roku jest wiadomo, że
estrogen zwiększa ryzyko rozwoju raka. Pobudza m.in. działanie
enzymów trawiących kolagen, które wspomagają wzrost i rozwój
komórek rakowych. Długookresowe przyjmowanie takich leków zwiększa
ryzyko form raka zależnych od estrogenów: piersi, macicy, szyjki
macicy, jajników. Potwierdziły to badania Narodowego Instytutu
Zdrowia w USA (NIH) na ponad 16 tys. kobiet biorących estrogenową
terapię zastępczą. W tej mierze rynek leków estrogenowych napędza
rynek leków przeciwnowotworowych.
Jak
udało się przemysłowi farmaceutycznemu zmonopolizować biznes
raka?
– Ogromna
potęga finansowa i ogromne lobby. To największy i najbardziej
dochodowy biznes inwestycyjny na świecie. A spośród wszystkich
sprzedawanych leków farmaceutycznych leki onkologiczne są tymi,
których sprzedaż przynosi największe zyski. Np. zysk ze sprzedaży
tych leków za sam 2010 rok wyniósł aż 56 miliardów dolarów!
Lekceważenie
naturalnych terapii nie tylko uderza w nasze zdrowie, ale i w budżety
państw. Jak wygląda biznes raka w Polsce?
– Leki
stanowią 27 procent budżetu służby zdrowia. Szczególnie wysoki
jest wzrost wydatków na leki onkologiczne — 49 procent i
krwiotwórcze — 21 procent, z których wiele stosuje się właśnie
u chorych na raka. Zapotrzebowanie na leki onkologiczne w ciągu
sześciu lat — od 2006 do 2010 roku — wzrosło na świecie o 232
proc.
Czasem
się słyszy, że wręcz brakuje chemioterapeutyków. O co tu chodzi?
– Jak
zwykle chodzi o zyski. Leki o wygasłych patentach są tańsze i nie
przynoszą zysków, więc albo się je minimalnie modyfikuje —
podnosząc ogromnie cenę — lub płaci firmom produkującym te leki
o wygasłych patentach, by zaniechały ich produkcji na jakiś czas.
Na przykład koszt paclitaxelu to 312 dolarów, podczas gdy podobny,
ale patentowy lek abraxane kosztuje 5824 dolarów za dawkę;
doxorubicin to 120 dolarów za jedną dawkę, ale liposomalny
doxorubicin to już 5789 dolarów — a zmodyfikowano tu tylko sposób
przenikania leku do komórki.
„International
Herald Tribune” z marca 2003 roku zacytowała wypowiedź dyrektora
koncernu farmaceutycznego wprowadzającego nowy lek na rynek:
„Pierwsza tragedia — to jeżeli lek spowoduje śmierć. Druga
tragedia — to jeżeli uzdrowi ludzi. Prawdziwie dobre leki to są
te, które muszą być wciąż używane i to przez długi, długi
czas”. Nawet tego się nie ukrywa…
– To
jest przemysł inwestycyjny napędzany zyskami udziałowców.
Wyleczenie chorób to cel drugoplanowy. Rynkiem zbytu dla tego
przemysłu jest nasze ciało, ale nie wtedy, kiedy jesteśmy zdrowi,
tylko wtedy, kiedy jesteśmy chorzy. Dlatego około 80 procent leków
działa nie na przyczyny chorób, ale na symptomy. Jak długo ludzie
i pacjenci będą tolerować taki stan rzeczy i działanie przeciwko
ich własnym interesom, tak długo będzie ten stan kontynuowany.
Edukacja w dziedzinie zdrowia jest kluczem do zmian.
Piszecie
w książce Zwycięstwo
nad rakiem
— Pani i dr Rath — że aby zrozumieć skutki działania biznesu z
chorób, trzeba przeanalizować historię przemysłu
chemiczno-farmaceutycznego związanego z obiema wojnami światowymi.
– Niesławny
IG Farben — kartel farmaceutyczno-chemiczny — to przykład
udziału biznesu w nieetycznej, a nawet zbrodniczej działalności.
Został on rozwiązany i aż 24 dyrektorów IG Farben stanęło przed
Trybunałem Norymberskim. Kilku z nich skazano za zbrodnie przeciwko
ludzkości. Wśród nich był Fritz
Ter Meer,
dyrektor jednej z firm, członek zarządu IG Farben, członek partii
nazistowskiej i Ministerstwa Wojny III Rzeszy. Proszę sobie
wyobrazić, że szef największej firmy farmaceutycznej, lider
przemysłu, który się przedstawia jako służący ludzkości,
został skazany za zbrodnie przeciw ludzkości.
Ale
chyba jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że zbrodniarz wojenny,
skazany przez Trybunał, po wyjściu na wolność został w roku
1956… prezesem tej samej firmy farmaceutycznej!
– Nie
tylko on jeden, historia wskazuje, że wielu aktywnych działaczy
firm w ramach IG Farben powróciło na kierownicze stanowiska w
swoich macierzystych firmach. Nasze podręczniki historii informują,
że śmiertelne w skutkach eksperymenty medyczne w obozach
koncentracyjnych były przeprowadzane przez psychopatów. Ale
dokumenty Trybunału Norymberskiego ukazują odmienny obraz.
Większość eksperymentów nie stanowiła pojedynczych
„doświadczeń”, lecz była częścią badań na ludziach na dużą
skalę. Lekarzami przeprowadzającymi te eksperymenty nie byli
wyłącznie członkowie SS, lecz także profesjonalni badacze leków
farmaceutycznych, czasem nawet lekarze bezpośrednio zatrudnieni i
opłacani przez niemieckie firmy farmaceutyczne. Leki były
dostarczane z tych firm bezpośrednio do obozów, a wyniki często
śmiertelnych w skutkach eksperymentów raportowane były
bezpośrednio do zarządów tych koncernów. Zastanawiające jest,
ile wysiłku włożono w to, by te fakty były pogrzebane przez ponad
pół wieku. Wszystkie te informacje i dokumenty dostępne są
obecnie online pod adresem: http://www.profit-over-life.org.
W
tym samym 1956 roku powołano Komisję Europejską. Łączycie ją z
polityką firm farmaceutycznych. Dlaczego?
– Pierwszym
przewodniczącym Komisji Europejskiej został Walter Hallstein,
nazistowski prawnik, mianowany później głównym architektem
brukselskiej Unii Europejskiej. Przez następnych 10 lat, kierując
administracją składającą się z kilku tysięcy biurokratów,
realizował plan utworzenia „centralnego biura kartelu”,
operującego poza jakąkolwiek demokratyczną kontrolą.
O
ile członkowie Parlamentu Unii Europejskiej są wybierani w wyborach
powszechnych przez 500 milionów Europejczyków, o tyle Komisja
Europejska działa z nadania. Ma do swej dyspozycji 54 tys.
zawodowych technokratów i urzędników działających w ramach
brukselskiej UE bez żadnych demokratycznych wyborów. Na każdego
wybranego członka Parlamentu przypada 80 biurokratów Komisji
trzymających ich pod kontrolą, reprezentujących interesy
korporacji. Jednym z kluczowych celów Komisji była protekcja
wielomiliardowych rynków zbytu na leki farmaceutyczne poprzez
zdelegalizowanie naturalnych metod kontroli zdrowia.
Polityczna
ochrona patentów?
– Do
swojej dyspozycji Komisja ma różne ciała. Jedna z nich to
Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Ustanawia on
restrykcje dla naturalnych terapii pod pretekstem tzw. regulacji. Jak
EFSA reguluje żywność? Na przykład dyrektywa suplementów diety z
2002 roku wprowadza restrykcje w dopuszczaniu składników
naturalnych i ogranicza ich dawki w suplementach diety. By ukryć
właściwe cele tych przepisów, utrzymuje się, że maksymalne dawki
składników ustalane są w oparciu o metody naukowe w procesie tzw.
naukowej ewaluacji ryzyka. Tymczasem większość tych proponowanych
metod jest bezpodstawna lub całkowicie nienaukowa. Dowodzą tego
m.in. statystyki w USA, gdzie suplementy nie są regulowane i są
stosowane przez 68 procent społeczeństwa. Według „Annual Report
Clinical Toxicology” 2008, 46, 927-1057, z powodu stosowania leków
zanotowano w tym jednym roku prawie 50 tys. zgonów — w roku 2010
to już ponad 82 tys. zgonów — a życie blisko 320 tys. osób było
zagrożone. Ile osób zmarło w tym czasie z powodu stosowania
suplementów? Zero. To jest problem i o tym trzeba mówić, a nie o
tym, że witaminy są niebezpieczne.
Inny
przykład to dyrektywa produktów tradycyjnych ziół medycznych z
2004 roku. Wymaga ona, by wszystkie produkty zielarskie przechodziły
bardzo kosztowne procedury rejestracji. Oczywiście mniejsze firmy
nie są w stanie tych rejestracji przeprowadzić. Zioła bez licencji
będą zabronione i usunięte z rynku. A przecież są to te same
związki, które były legalnie dostępne w Europie od
dziesięcioleci, nie powodując żadnych niepożądanych skutków dla
zdrowia całych populacji. A co firmy farmaceutyczne robią w tym
czasie? Pracują nad wyizolowaniem substancji aktywnych z tych ziół
i ich chemiczną modyfikacją, aby mieć na nie wyłączność
patentową. W ten sposób zastępowane są skuteczne, bezpieczne i
niedrogie metody ochrony zdrowia przez kosztowne, bo patentowane, i
niebezpieczne leki chemiczne o skutkach ubocznych.
Kolejna
regulacja — z 2006 roku dotycząca związku pomiędzy zdrowiem a
pożywieniem — zabrania wszelkich sugestii lub powiązań między
pożywieniem lub jego składnikami a specyficznymi korzyściami dla
zdrowia, nawet jeśli istnieją naukowe dowody na taki związek.
Stwierdzenia, że np. płatki owsiane pomagają obniżyć
cholesterol, muszą być autoryzowane przez Komisję Europejską.
Ile
razy przemysł farmaceutyczny pozywał Was do sądu? Chyba żadne
odkrycie w dziedzinie naturalnej terapii raka nie było tak zwalczane
jak Wasze.
– Niezliczone
razy – dokumentacja tych procesów zajmuje wszystkie półki w
dużym pokoju u naszych adwokatów. Większość to personalne ataki
na doktora Ratha, przez które opozycja stara się go zniszczyć i
zmusić do milczenia. Za każdym razem dowody, jakie przedstawiliśmy,
i fakty obroniły nas.
Jakie
są ekonomiczne i polityczne konsekwencje epidemii raka?
– Według
Światowego Forum Ekonomicznego z 2011 roku roczny koszt raka i
innych nieinfekcyjnych chorób osiągnie w 2030 roku 47 bilionów
dolarów. To trzykrotna wartość produktu krajowego brutto całej
Unii Europejskiej. Bogactwa niektórych firm są trudne do
wyobrażenia — na przykład firma Pfizer może kupić Polskę.
Polityczne
konsekwencje przy nakręcaniu spirali kosztów to ruina gospodarcza
państw prowadząca do międzynarodowego kryzysu gospodarczego, a w
konsekwencji politycznej dyktatury UE. Grecja to dopiero początek.
Inne kraje czekają w kolejce: Irlandia, Włochy, Portugalia,
Hiszpania. Wysysanie gospodarek trwa. Ameryka też przeżywa kryzys.
Barak Obama zrozumiał, że najlepszym sposobem, by zmniejszyć
deficyt, jest zmniejszenie kosztów opieki zdrowotnej, o czym
powiedział w marcu 2009 roku. Kluczem do niezależności
ekonomicznej społeczeństw jest koniec biznesu z chorób.
O
ile można by zmniejszyć koszty opieki zdrowotnej państw, gdyby
zamiast drogich opatentowanych leków refundować naturalne terapie?
– Można
i to znacznie. Kilka lat temu renomowana na skalę międzynarodową
grupa konsultacyjno-badawcza w zakresie narodowej polityki i usług w
dziedzinie zdrowia – The Lewin Group z Wielkiej Brytanii –
ogłosiła wyniki badań w tej dziedzinie. Wykazały one między
innymi, że w USA przez suplementację wapnia
i witaminy
D
u seniorów można by zapobiec około 776 tys. hospitalizacji z
powodu złamań stawu biodrowego, co równałoby się oszczędnościom
ponad 16 miliardów dolarów w skali pięciu lat. Podobnie
oszczędności związane z braniem 400 mcg kwasu foliowego przez
kobiety w okresie rozrodczym wyniosłyby około 334 milionów dolarów
już w pierwszym roku ich stosowania. Suplementacja kwasów omega-3
przez osoby starsze prowadziłaby do zaoszczędzenia około 43
miliardów poprzez zmniejszenie ryzyka zawałów serca i związanych
z tym kosztów. Są to duże sumy, które mogą być przekazane w
budżecie państw na poprawę rynku pracy, edukacji i wiele
potrzebnych celów. Stosowanie naturalnych terapii prowadzi również
do znacznego zmniejszenia nowych chorób i hospitalizacji
wynikających z działań ubocznych leków przepisywanych na receptę.
Jest to po chorobach serca, raku i udarach mózgu czwarta przyczyna
śmierci. Tej przyczynie możemy w znacznym stopniu zapobiec, jeśli
jesteśmy tego faktu świadomi i zaczniemy działać, by to zmienić.
Ten problem dotyka nas wszystkich, niezależnie od zajmowanego
stanowiska, wieku i stanu majątkowego, dotyczy każdego
podchodzącego z receptą do okienka w aptece.
Walter
Last, jeden z naukowców, zwolennik naturalnych terapii, proponuje,
by zakazać finansowania przez firmy farmaceutyczne szkolnictwa
medycznego oraz stosowania marketingu i reklamy ukierunkowanej na
pacjentów i lekarzy. Przy takiej polityce traci przecież autorytet
lekarza.
– Świadome
tego środowisko medyczne zaczyna protestować. Dr
Catherine D. DeAngelis,
która była przez wiele lat redaktorem naczelnym najbardziej znanego
pisma medycznego — „Journal of the American Medical Association”,
napisała: „Wpływy,
jakie firmy produkujące leki – te bazujące na zyskach – mają
na każdy aspekt medycyny, są tak przejrzyste, że trzeba być
głuchym, ślepym lub głupim, by tego nie widzieć”.
Pod presją zrezygnowała z tego stanowiska w 2011 roku, ale w
dalszym ciągu pracuje w John Hopkins School of Public Health.
Również
była redaktorka naczelna „New England Journal of Medicine”, a
obecnie wykładowca na Uniwersytecie Harvarda — dr
Marcia Angell
jest znana z ostrej krytyki działania przemysłu farmaceutycznego.
Przedstawiła ją w znanej książce
„Prawda o firmach farmaceutycznych — jak nas oszukują i jak
możemy temu przeciwdziałać”,
jak i w wielu innych publikacjach i wypowiedziach.
Jak
widać, ten ruch sprzeciwu istnieje, i to również wśród
prominentów medycyny.
Profesor
Zygmunt Baumann powiedział, że wojna z kłamstwem jest nie do
wygrania [a
sam kłamie nt. swojej przeszłości – przyp.
TAW],
a jako socjolog obserwuje zanik społecznych mechanizmów dochodzenia
do prawdy. Czy wierzy Pani w to, że uda się przekonać
społeczeństwa i rządy do naturalnych terapii?
– To
wszystko zależy od ludzi. My kontynuujemy nasze działania i
szerzymy informacje i edukację. Strona organizacji World Health
Alphabetization: http://www.wha-www.org
stanowi otwarte źródło internetowe, dzięki któremu każdy może
wziąć udział w zdrowotnym kursie edukacyjnym online. W języku
polskim takie kursy są dostępne na stronie Koalicji
Doktora Ratha w Obronie Zdrowia: www.dr-rath-koalicja.pl.
Udostępniliśmy również
w języku polskim nowy program interakcyjny BodyXQ — w internecie:
eu.bodyxq.org oraz jako aplikacje na iPada czy iPhone’a. Pozwala on
w trójmiarowym formacie zajrzeć w głąb naszego serca, zobaczyć,
jak naturalne składniki odżywcze pomagają w jego funkcjach, np.
normalizacji ciśnienia krwi, czy też w kontroli rozwoju raka. Nasza
książka Zwycięstwo nad rakiem jest impulsem i motywacją do tego,
aby teraz ludzkość skorzystała z szansy realizacji prawa do życia
w świecie bez raka. Gdyby nie było odważnych ludzi, Ziemia byłaby
wciąż płaska i mur berliński stałby nadal.
Rozmawiała
Katarzyna
Lewkowicz-Siejka
Źródło: Artykuł pochodzi z miesięcznika „Znaki Czasu” 2/2013
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza